Jest to kolejna historia osoby która odzyskała zdrowie dzięki żywieniu optymalnemu.
Moi drodzy!
Wiek dorastania to wiek katorgi zwłaszcza dla dziewczynek, które zaczynają bardziej się przyglądać swojej figurze. Między okresem dorastania a okresem dojrzewania to jeden wielki niespokojny wulkan, który pod wpływem niespokojnego snu może wybuchnąć. Tak jest z dziewczynkami, które pod wpływem swoich rówieśnic zaczynają „wybuchać” pod względem swojej figury. Zaczyna się presja, moda na szczupła sylwetkę.
Stanie przed lustrem, wertowanie różnych czasopism a nawet książek ,które polecają przeróżne diety. Taka małolata zaczyna być nieznośna w domu, zaczyna wybrzydzać w domowych posiłkach albo po kryjomu wymusza się do wymiotów. Ukryta bulimia, anoreksja a także stosowanie coraz to więcej diet cud. Nasz organizm zaczyna sam się buntować. Dziwne choroby takie jak nieżyt żołądka , cukrzyca, co sezonowa grypa wiosenna , zimowa, anemia i wiele innych, które powstają z powodu złego odżywiania. Ja byłam taką małolatą, która przyglądała się koleżanką, które zajadły się na długiej przerwie pobliskiej cukierni pączkami a ja nie mogłam sobie pozwolić na słodkości, ponieważ byłam jak na swój wiek dobrze rozwinięta i wyrośnięta a do tego lustereczko nie ukrywało prawdy. Więc uciekłam w sport(bieganie, jazda na rowerze stacjonarnym, tenis, obozy wędrowne, sportowe, jednym słowem ciągły ruch.) Pomimo maksymalnego wysiłku i domowego jedzenia z czasem moje samopoczucie nabierało wstrętnego charakteru. Nie wiedziałam co jest grane. Przyszła szkoła średnia i znowu jedna wielka presja rówieśników moda, piękność, moda na zdrowe odżywianie, wśród dziewczyn pojawił się wegetarianizm a do tego jakby nie było szkoła rolnicza. W latach 90-tych w szkole zaczęto na lekcji gotowania mówić o walorach wegetarianizmu i gotowaniu bez tłuszczowym tylko na olejach roślinnych. Fajnie było roślinki, warzywka pod różną postacią no i mój sport. Do czego to doprowadziło. Zamiast szczuplej sylwetki coraz szersze biodra coraz mniej chęci do sportu, i sezonowe grypy. W tym czasie dostała się w moje ręce książka autorstwa Earla Mindella „Biblia witamin” bardzo skrupulatnie przestudiowałam tą książkę. Zaczęłam stosować odpowiednie witaminy do mojego trybu życia. Stosowałam je od drugiej polowy lat 90-tych do końca wieku. Wszystko było w porządku z moim organizmem nie chorowałam ale, producenci chwycili bakcyla i witaminki zaczęły drożeć. Koniec 20-wieku witaminy poszły w kąt. Rok 2000 zaczęłam pracować w zawodzie, gdzie potrzeba bardzo dużo się ruszać co mi odpowiadało(dieta domowa tradycyjna polska kuchnia). Trafiła mi się książka autorstwa pani Mai Blaszczyn „Styl życia, który leczy” też bardzo dobrze ją przestudiowałam.
Zaczęłam tę dietę stosować i skrupulatnie przestrzegać wszystkie zalecenia jakie poleca pani Maja. Oczywiście schudłam Śniadanie wyglądało tak: wydrążona bułka z miąższu wkład składał się z posiekanej surówki nasączonej oliwą, a do popicia soczek pomarańczowy, obiad ugotowana kasza z surówką popijane herbatą, kolacje już sobie odpuszczałam ponieważ byłam tak dziwnie wzdęta że nie miałam ochoty na wieczorny posiłek. Przez ok. pół roku stosowałam tę dietę. Nie mogłam patrzeć na te wszystkie warzywka, kaszę i inne tego typu produkty, a mój ulubiony sport poszedł w kąt. Druga połowa 2000r to dieta domowa i o dziwo zaczęłam się czuć dobrze. Ale teraz trafiła mi się książka autorstwa dr J.D’Adamo i Catherine Whitney „Jedz zgodnie ze swoją grupą krwi” bardzo mi się podobała ta książka. Dużo się dowiedziałam o wędrówkach ludzi, którzy ciągle byli w ruchu raz że poszukiwali jedzenia a drugi raz to oni musieli uciekać przed „jedzeniem” żeby nie być zjedzonym. Dopóki ludzie wędrowali i żyli z jedną grupą krwi „0” to czuli się dobrze. Przyszedł czas życia osiadłego, i jakaś tam każda grupa ludzi „wylądowała” na określonym kontynencie o określonym klimacie. Związku z tym także ludzki organizm zaczął się zmieniać i dostosowywać do warunków klimatycznych.(dalszy ciąg zalecam samemu do przeczytania tej książki)
Wróćmy jednak do tej zalecanej diety. Stosowałam tą dietę opartą na grupie krwi. Na śniadanie: wafle ryżowe posmarowane toffu, obiad kurczak z odpowiednimi warzywami do mojej grupy krwi, kolacji brak. Wszystko porządku było z tą dietą dla mojego organizmu, ale niestety raz że produkty niektóre ciężko dostępne (w tamtych czasach) a drugi raz że drogo to wychodziło i nie smaczne to cholerstwo było. Przeszłam do tradycyjnej polskiej kuchni. Przyszedł rok 2001, kłopoty ze zdrowiem wieczne zmęczenie niezadowolenie z aktywnego życia no i frustracja. Po tych wszystkich dietach i witaminach organizm się zbuntował i pokazał co to znaczy eksperymentować na ludzkim organizmie. Zaczęły się duszności w klatce piersiowej, wypluwanie nadmiernej ilości flegmy, oraz jak na mój wzrost metr 1,70 waga 72 a rozmiary 44 i 46. W kwietniu 2001r wykryto u mnie 4mm torbielkę na tarczycy, lekarz rodzinny powiedział żebym się tym na razie nie przejmowała no i tak zostawiłam swoje zdrowie na łasce lekarza rodzinnego. W drugiej połowie 2001 r zmieniłam stanowisko pracy. A tam na moich oczach pojawił się szef gruby jak „gruba Berta” a do tego żywił się dość tłuszczowo z uśmiechem na twarzy, jak na mnie widok imponujący a zarazem przeraźliwy. Nie krytykowałam i nie oceniałam tylko obserwowałam z wielkim przerażeniem. A to się okazało że szef mnie obserwował i tak po pól rocznej wzajemnej obserwacji szef prosto mi w oczy powiedział „Magda dupa Ci rośnie, co się dzieje”. Najpierw zrobiłam się czerwona jak burak , a następnie wściekła jak on może do mnie tak mówić skoro sam jest przykładem ludzi przetłuszczonych. Jak się uspokoiłam to wytłumaczyłam że biorę tabletki hormonalne, które prawdopodobnie są przyczyną mojej szerokiej dupci. Szef się tylko uśmiał i poprosił mnie do swojego biurka i wytłumaczył na czym tabletki hormonalne bazują. A mianowicie bardzo dużo pobierają węglowodanów, które nieświadomie poprzez pokarm dostarczamy do organizmu.
W ten sposób 7 paździrnika 2001r wkroczyłam na życie optymalne, mijały dni aż tu nagle przypomniałam sobie że tarczyce mam chorą. Poszłam do kontroli do endokrynologa 19grudnia, 2002r ,a w tym czasie nie zdążyłam się zorientować, kiedy ustały duszności w klatce piersiowej, wypluwanie flegmy oraz, kiedy znikła modna grypa. Po wynikach USG, endokrynolog zdziwił się że niema torbielka 4mm.Ale się śmiałam w duszy i zadałam sobie pytanie, czyżby dieta? Lekarz jedynie zapisał mi leki „Euthyrox N 100” jakby nie było, tarczyca była w fatalnym stanie, po prostu było trzeba ją odbudować a to trwało dwa lata, dzięki DO i minimalnej ilości tabletek unikałam operacji. Potem tylko powtarzałam badania USG tarczycy tak jak chciał lekarz. Lekarz zmniejszył dawkę z 100mm na 75mm na razie jeszcze biorę, ale zalecił żebym jadła ryby. Co mnie bardzo usatysfakcjonowało, bo na ŻO są zalecane ryby co najmniej raz w tygodniu, jak przystało na tradycję co piątek na obiad konsumuje śledzika w śmietanie lub węgorza. Tym sposobem wracam do zdrowia i zadowolenia z życia. Ale niestety jestem czarną owcą w rodzinie, bo co zjazd rodzinny zaczyna się, krytyka w moją stronę. Wieczne gadanie że będę chora, że nie dożyję wieku pięćdziesięciosześcioletniej ciotki, i tak w kółko. Najsmutniejsze jest tym wszystkim że to tłumaczą mi ludzie, którzy bez przerwy chorują, biorą coraz więcej reklamowanych tabletek przeciwko czegoś tam. I co ma począć taka samotna „nastolatka” co ma więcej „oleju” w głowie co jej starzy nie rozumieją.
Magda Woszke